Jest pora świec
pora słów niewypowiedzianych
jak dotknięcie ręki
zachowane w politurze mebli
w pamięci lustra
w tkankach mojego policzka
i poduszki
Jakie to dziwne:
każdy gest
krok śmiech
trwa
poza tobą poza mną
i nie można cofnąć
żadnej obietnicy
żadnej prośby
żadnego kłamstwa
ani jednej łzy
Wypalona świeca
wciąż się pali
wypromieniowana chwila oczu
trwa jeszcze
jak światło gwiazd
sprzed lat tysięcy
i my sprzed lat
niezmiennie wciąż jesteśmy
miliardem mgnień
w bezczasie rozsypanym
Wiem
to ty o pierwszej w nocy
dobijasz się do drzwi
które tu kiedyś były
mówisz: jutro
a to już przecież się zdarzyło
tylko na innej
stronie księgi