Miałem dom
pod cygańskim niebem
gdzie wielkie różowe stokrocie
gnieździły się w trawie
i mchy grubym pledem
płoty zarosły spróchniałe
tam nocą Wielki Wóz
do świtu woził siano
aż do utraty tchu
pachniało macierzanką
lecz gdzie to jest
(ach gdzie to jest?)
już nie wiem
tyle jesieni mnie przewiało
na biały popiół spalił mróz
szczęśliwe lato
Inne już były potem maje
i mniej gorące sierpnie
jak trwoga wstawał blady
już w innych oknach księżyc
Ja tam nie wrócę
wiem na pewno
chociaż mnie tropią stare ścieżki
i sen w pastelach mi maluje
z dzieciństwa znany pejzaż